Czy należy bać się kleszczy?

Każdego roku z nadejściem sezonu letniego rozpoczyna się zbiorowa panika i wykupywanie na potęgę wszelkich repelentów. Media grzmią na temat boreliozy i kleszczowego zapalenia mózgu. Pojawiają się absurdalne zalecenia, które każą udać się do lekarza zaraz po wgryzieniu się w nas malutkiego kleszcza. Odradza się schodzenia z leśnych ścieżek i wchodzenia w wysoką trawę. Najlepiej w ogóle zostać w domu i szczelnie zamknąć okna. Winę za taki stan rzeczy ponoszą w głównej mierze producenci rozmaitych specyfików, których zadaniem jest odstraszanie małych pajęczaków. Nie kwestionuję tego, że kleszcze przenoszą groźne choroby i że można się nimi od nich zarazić. Chciałbym Wam jednak przedstawić mój przypadek, jako dowód potwierdzający przyjętą w całej Europie regułę.
Spray na kleszcze i badania na boreliozę
Z terenami leśnymi jestem związany od urodzenia. Na przestrzeni 30 lat nie przypominam sobie miesiąca, w którym nie przedzierałbym się przez leśną gęstwinę. Jak nietrudno się domyślić, taki tryb życia wiąże się u mnie z przynajmniej kilkoma wgryzieniami rocznie. Czasem można im zapobiec, stosując spray na kleszcze z olejem z lawendy wąskolistnej – rośliny znanej ze skutecznego odstraszania krwiopijnych pajęczaków. Zdarza się jednak, że repelent zwietrzeje, nie popsikamy się dokładnie lub po prostu kleszcz i tak się przedrze.
3 lata temu, zaniepokojony coraz częstszymi doniesieniami o zarażeniach boreliozą, postanowiłem zrobić sobie badania. Wynik okazał się negatywny. Blisko 100 wgryzień w ciągu mojego życia i ani jednego zarażenia? Jak to możliwe?
Jak uchronić się przed kleszczem? Reguła 24 godzin
Badania przeprowadzone na myszach w Instytucie Pasteura dowiodły, że transmisja patogenu z kleszcza na człowieka zachodzi dopiero po 24 godzinach od wgryzienia się pajęczaka. W skrajnych przypadkach może to być 12 godzin. Wystarczy, że po każdym wyjściu w teren weźmiemy prysznic, dokładnie się obejrzymy i wyjmiemy wszystkie kleszcze, a wizyta u lekarza i zażywanie antybiotyków nie będą konieczne.
Postępowałem tak całe życie, nie zdając sobie sprawy z tego, że zaniedbując tę czynność, mógłbym narazić się na poważne problemy zdrowotne. Jednocześnie mogę śmiało stwierdzić, że kleszczy nie należy się bać. Z pewnością na wyprawie przyda się odpowiednio skompletowana apteczka ze środkiem odkażającym, pęsetą lub nawet pompką do wyjmowania kleszczy. Trzeba pilnować, by pajęczaki za bardzo się na nas nie zadomowiły.
Kleszczy można też unikać. Oto sprawdzone sposoby:
- Omijaj wysokie kępy traw i paproci. Nie przechodź pod gęstymi, nisko zwisającymi gałęziami.
- Staraj się równomiernie rozkładać siły i nie ubierać na siebie zbyt wiele warstw. Kleszcze przyciąga zapach potu.
- Długie nogawki w spodniach to podstawa. Kleszcze najczęściej wgryzają się od pasa w dół w zagłębieniach takich jak zgięcia kolan.
Co prawda w naszym klimacie nie występuje malaria czy gorączka Denga, ale wyruszając w głuszę, warto pomyśleć też o sprayu na komary. Nie chodzi tylko o to, że latające owady uprzykrzają nam życie letnimi wieczorami. Warto się chronić, ponieważ – choć mało ludzi o tym wie – nawet w Polsce, rzadko, można zarazić się dirofilariozą. To przenoszony przez komarzyska nicień, który powoduje chorobę skóry. Coraz częściej też – na razie dotyczy to tylko psów – polskie komary zarażają leiszmaniozą. Nieleczone schorzenie wywołane wiciowcami powoduje owrzodzenia, gorączkę, a w końcu śmierć.
Autor: Kajetan Wilczyński
Redakcja: Tomasz Świgoń